
Czas tak leci, że nawet nie ma go żeby przysiąść i podsumować plenery. Dużo tego nie ma, ale oba fajne.
Początek czerwca to łażenie po łąkach w okolicach Garmisch. Pierwszy raz poszłam obwąchać Hammersbacher Wiesn z górującym w tle Waxensteinem i poraz drugi, co już od dawna mi po głowie chodziło odwiedziłam Gerold o poranku.
By zrealizować tak mozolne :) przedsiębwzięcie musiałam nocować w Garmisch....